W zeszłym tygodniu, w sobotę rano postanowiłem wraz żoną wyjechać za miasto.

Pogoda piękna, na drodze pustawo, jestem już prawie na wylocie z miasta, przede mną jakaś „babcia” „telepie” się niecałe 50 km, godz, schodzę więc na lewy pas, wyprzedzam, schodzę z powrotem na prawy, zwalniam, 
a tu patrzę po ok 500 metrach lizak i „panowie władza”.
Podchodzi do mnie funkcjonariusz i mówi do mnie tak : dzień dobry , panie kierowco, przekroczył pan dozwoloną prędkość o 22 km będzie mandat 300 zł i 5 punktów karnych, interwencja jest nagrywana, poproszę dokumenty i tak dalej (o obowiązkowym przedstawieniu się pan funkcjonariusz zapomniał).

Ja na to : być może, ale tylko chwilowo i na pewno nie o tyle, mam w samochodzie kamerę z GPS i pomiarem prędkości, ale teraz na tak małym ekranie kamery się liczby nie zobaczy, skoro panowie nagrywają, to ja też i wyjmuję telefon – a tak w ogóle to czy mógłby się pan przedstawić. Policjant spojrzał na mnie nieprzyjaźnie, wymamrotał nazwisko i zapytał czy przyjmuję mandat. Ja na to - chwileczkę, chciałbym zobaczyć na pana urządzeniu rejestrującym ten moment przekroczenia i proszę o okazanie dokumentów urządzenia. Po tych moich słowach miny funkcjonariuszy zrobiły się wyraźnie niezadowolone, ale dokumenty okazali. W międzyczasie 2 krotnie mnie nagabywali, czy przyjmuję mandat, na co ja za każdym razem spokojnie odpowiadałem-”zastanawiam się, ale wcześniej chciałbym sprawdzić dokumenty i urządzenie”. Moje „czynności” trwały ok. 20 minut, a z każdą minutą zniecierpliwienie i rozdrażnienie panów funkcjonariuszy wyraźnie wzrastało. Musiało dojść do naprawdę wysokiego poziomu, bo gdy skończyłem oględziny urządzenia i spisywanie danych z dokumentu, panowie postanowili dokonać kompleksowego przeglądu technicznego naszego auta. Jest to nasz drugi samochód, zapasowy, praktycznie wcale nie używany, który z okazji wypadu za miasto postanowiliśmy „przewietrzyć”. Auto przeszło przegląd zaledwie dwa miesiące temu i jak wróciło z przeglądu zostało odstawione i nie było ruszane. Panowie policjanci sprawdzili dosłownie wszystko i w końcu znaleźli „poważną usterkę”. Okazało się, że nie działa licznik kilometrów, który musiał się zatrzymać jeszcze przed przeglądem, ale ponieważ autem od tego czasu nikt nie jeździł, to nikt tego nie zauważył. Szkoda, że nie możecie zobaczyć wyrazu triumfu na twarzach panów funkcjonariuszy po wykryciu tak „poważnego uszkodzenia”. Po jego znalezieniu usłyszałem następujące słowa „ będzie zatrzymany dowód rejestracyjny”. Na co ja „ panowie żartujecie?, za usterkę, która nie ma żadnego wpływu na bezpieczeństwo, chcecie zatrzymać dowód rejestracyjny?. może zastanówcie się, co robicie”. Moje słowa nie odniosły skutku, dowód został zatrzymany. I teraz uwaga – była sobota rano, na dowodzie zastępczym panowie funkcjonariusze pozwolili, aby pojazd poruszał się do godziny 23.50 w niedzielę, uniemożliwiając w ten sposób odstawienie go w poniedziałek do mechanika.

Przypomnijmy, auto 2-miesięcy po przeglądzie, z niewielką usterką, w żadnym stopniu nie zagrażającą bezpieczeństwu na drodze. I w takim wypadku policjanci zabierają dowód rejestracyjny, dodatkowo uniemożliwiając dojazd nim do mechanika. Jeśli to nie jest nadużycie władzy, to jak to inaczej nazwać?. Prymitywna, prostacka złośliwość?. 

Jak przy takim zachowaniu i postępowaniu policjantów obywatel ma zachować dla nich szacunek ?

A co do mandatu, oczywiście nie przyjąłem, bo panowie funkcjonariusze stwierdzili -co mam na nagraniu-, że ich nie obowiązuje Rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 17 lutego 2014, par 21, ust. 2, podpunkt „b”.

Po sprawdzeniu pliku z mojej kamery w domu, stwierdziłem, że rzeczywiście prędkość przekroczyłem, wprawdzie nie tyle, ile na ich urządzeniu, ale w przedziale dla mandatu 200 zł i 3 punkty karne. Więc w świetle w/w Rozporządzenia i taryfikatora mandatów, czy było to 69 km, czy 72 km nie ma znaczenia. Wysłałem więc na Policję pismo, ile się zgadzam zapłacić i czekam na odpowiedź. Jak się nie zgodzą, to sprawa trafia do sądu, co może być dla Policji krokiem dość niefortunnym, gdyż raptem 3 miesiące temu wygrałem z nimi sprawę, również o rzekome przekroczenie.